Homeostaza. I nie, to nie nazwa nowego przepisu ;). Tym razem będzie to post inny niż wszystkie. Rozwijam się ja, a wraz ze mną mój blog. Choć wszystko pozostanie w tej samej tematyce – zdrowie. Bo w końcu jedzenie ma nie jego utrzymanie ogromny wpływ, a moje przepisy w większości zawsze miały taki cel. A teraz chcę to jeszcze zacząć ubierać w dodatkowe treści. To co, zapraszam :).
Może najpierw zacznijmy od słów wstępu dla osób, które nie śledzą mnie na Instagramie. Zaczęłam szkołę Naturopatii. Tak, moja droga potoczyła się nieco inaczej, niż myślałam. Wspieranie zdrowia, szczególnie w oparciu o codzienną dietę, pasjonuje mnie i praktykuję to już ponad 10 lat. Zgłębianie zależności, obserwacja pozytywnych zmian własnego organizmu, jak i moich najbliższych, po wprowadzaniu zmian, tym bardziej utwierdzała mnie w tym, że organizm potrafi się zregenerować, jeśli tylko damy mu tą możliwość. A moje podejście do planowania jedzenia, to jak ważna dla mnie jest różnorodność i szczególnie rotacja, opisałam w darmowym e-booku. Czułam, że bez tego mój blog nie będzie kompletny. To trochę taka instrukcja obsługi moich przepisów, bo jak stwierdziła moja przyjaciółka „nikt nie je tak dziwnie, jak ja ;)”. Może i coś w tym jest, ale wierzcie mi, w tym szaleństwie serio jest metoda.
Jednak o wspieraniu zdrowia bardziej na poważnie, niż tylko w domowym zaciszu, zaczęłam marzyć dopiero jakiś czas temu. A dokładniej mówiąc, odważyłam się o tym marzyć. Choć dziś, gdy przyglądam się swojej drodze, to stwierdzam, że wszystko przyszło w odpowiednim czasie. I to nie fotografia kulinarna była mi pisana jako moja profesja, choć w pewnym momencie myślałam, że tak będzie. Pozostanie ona moją pasją i odskocznią, sposobem wyrażania siebie, patrzenia na świat i na jedzonko 😉 . Tym samym czuję się w niej wolniej, bez przymusu.
Tak, zdecydowanie w pewnym momencie, wszystko wskoczyło na swoje miejsce.
A dlaczego naturopatia?
Naturoterapeuta zajmuje się wspieraniem zdrowia, a w istocie wspieraniem wrodzonych sił organizmu i procesów życiowych, co pozwala organizmowi wrócić do homeostazy i witalności. A to jest całkowicie zgodne ze mną i spójne z tym, jak rozumiem podejście do zdrowia.
No właśnie, homeostaza. Czym ona tak właściwie jest?
To stan równowagi naszego organizmu. To zdolność do utrzymania w stabilności wszystkich procesów życiowych, a regulacja ta zachodzi niezależnie od nas przez całą dobę.
Najprostszym i najbardziej obrazowym przykładem homeostazy jest termoregulacja. Gdy jest nam za gorąco pocimy się, czyli organizm włączył „schładzanie”, zaś gdy jest nam zimno, zaczynamy drżeć, a to dzięki mikro skurczom naszych mięśni, które mają na celu rozgrzanie organizmu.
Takiej samej regulacji podlegają inne procesy życiowe np. ciśnienie tętnicze krwi, ilość wody w organizmie, gospodarka energetyczna organizmu czy hormonalna lub odpowiedzi immunologiczne. I wiele innych.
Jednak, aby utrzymać homeostazę w organizmie, konieczne jest zapewnienie mu odpowiednich warunków (choćby takich podstaw jak odpowiednia dieta, ruch fizyczny, sen, nawodnienie, regulacja emocji, zarządzanie stresem). A co się dzieje, gdy warunki te są niekorzystne? Organizm włącza procesy adaptacyjne, gdyż jego nadrzędnym celem jest przeżycie i utrzymanie podstawowych funkcji życiowych.
Weźmy za przykład odwodnienie. Gdy utracimy zbyt dużo wody i nie uzupełnimy odpowiednio wcześnie jej poziomu, organizm włącza procesy kompensacyjne, aby możliwie wyrównać braki. Ma to oczywiście swoją cenę. Nerki zaczynają wolniej pracować, zmniejsza się ilość produkowanego i wydalanego moczu, woda z przestrzeni wewnątrzkomórkowej zostaje przesunięta do przestrzeni zewnątrzkomórkowej, czyli zostaje zabrana woda z komórek, aby uzupełnić ilość wody w krążących płynach. Po dłuższym czasie takiego stanu może to prowadzić do osłabienia, braku zdolności koncentracji, kończąc na omamach, drgawkach czy śpiączce (mowa tu oczywiście o skrajnym odwodnieniu). I to nie w akcie samodestrukcji, tylko jako konsekwencja utrzymania podstawowej funkcji – życia.
Naturalnie, jakiekolwiek zaburzenie homeostazy nie skutkuje od razu niebezpiecznymi konsekwencjami. Jednak gdy stan tej nierównowagi staje się ciągły, prędzej czy później skutki tego odczujemy. Na szczęście w wielu wypadkach, jeśli zorientujemy się dostatecznie wcześnie, homeostazę można przywrócić, tym samym naprawiając wyrządzone szkody.
Homeostaza jako cel
Zatem wiedząc, że wiele dolegliwości jest wypadkową zaburzonej homeostazy, działanie nastawione na niwelowanie objawów jest często tylko maskowaniem problemu, a nie jego rozwiązywaniem. Owszem, czasem trzeba złagodzić objaw, aby móc zająć się przyczyną. Konieczne jest sięgnięcie po silniejsze środki. Jednak celem powinno być dotarcie do przyczyny.
I tym właśnie chcę się zajmować w przyszłości. Szukaniem przyczyn zaburzeń, pomocą w dojściu do zdrowia i jego utrzymania.
A pamiętajcie, wszystko zaczyna się w jelitach… 🙂

2
Cieszę się, że zaczęłaś o tym pisać i już przebieram nogami na następne takie posty 🙂
Dziękuję Beatko 🙂 To miłe i bardzo cenne mieć wokół siebie wspierające osoby. A dobre słowo potrafi człowiekowi dodać skrzydeł. A najlepsze, że dając innym dobro, sami otrzymujemy go z powrotem :* A do Ciebie ma co wrócić 🙂